Bal wszystkich świętych – przebój Budki Suflera z płyty o tym samym tytule, wydanej 19 maja 2000 roku, a który we mnie, jako pięcioletnim wówczas dziecku, zaszczepił przekonanie, że piosenki tej słucha się w dzień Święta Zmarłych, niczym kolęd w święta Bożego Narodzenia. Dziś już z tego przekonania wyrosłam, jednak tekst autorstwa Andrzeja Mogielnickiego intryguje mnie po dziś dzień.
„Ta niedziela jest jak film tani klasy "B"
Facet się
pałęta w nim w nieciekawym tle
Scenarzysta forsę wziął, potem
zaczął pić
I z dialogów wyszło dno, zero czyli nic”
Pierwsza zwrotka wydaje się dość oczywista – mężczyzna, będący podmiotem lirycznym chodzi bez celu po mieście, być może spacerując po mniej bezpiecznych czy wręcz szemranych dzielnicach, będących owym „nieciekawym tłem”. Jego sytuacja jest porównana do akcji kiepskiego filmu, który miał być wciągający i pełen akcji, ale niekompetentny scenarzysta nie podołał swojemu zadaniu, choć pobrał za to wynagrodzenie.
„Wszyscy
święci balują w niebie
Złoty sypie się kurz
A ja włóczę
się znów bez Ciebie
I do piekła mam tuż”
W refrenie pojawia się już ONA. Postać za którą tęskni podmiot, której brak sprawia, że życie jest dla niego puste, pozbawione sensu, jak ów film i czuje się jak w piekle. Co jednak mają do tego wszyscy święci? I kim są? Czy mielibyśmy odczytywać ich dosłownie, jako świętych czy może bliskich i dalszych znajomych, którzy „przeszli na ten drugi brzeg”, jak głosi jedna z pieśni pogrzebowych? Ale przede wszystkich, jak interpretować to, że tytułowi święci balują, podczas gdy podmiot tak potwornie cierpi? Jeśli sprawy te byłyby powiązane, a więc ich bal wiąże się z rozstaniem naszego podmiotu ze swoją miłością, to zakładać można, że była to kara, na którą zasłużył. Być może nie był wobec swojej dziewczyny szczery, okłamywał ją lub zdradzał. Mógł też być, zdaniem świętujących istot niebiańskich, osobą nikczemną nie zasługującą na miłość i to \ byłoby powodem ich radości.
Być może jednak bal w niebie nie ma nic wspólnego z sytuacją „nieciekawego faceta”, a to nawiązanie pojawia się jedynie dla kontrastu ze jego stanem psychicznym. Mężczyzna „do piekła ma tuż”, co z kolei może oznaczać, w moim odczuciu, myśli samobójcze. Samobójcy wszak nie mają szans na łaskę zbawienia.
„Tak
bym chciał Cię spotkać raz w ten jedyny dzień
Lub o tydzień
cofnąć czas, ale nie da się
Chociaż samotności smak aż do
bólu znam
Kiedy innych niedziel brak, trudno co mi tam...”
Podmiot marzy o spotkaniu swej ukochanej w określony dzień, który niesie z sobą jakieś znaczenie. Prawdopodobnie jest to dzień, przesądzający o tym, że nie mogą być razem. Ale dlaczego? Czy był to dzień, w którym dziewczyna dowiedziała się o jego przewinieniach? Czy może sam podmiot, nieświadom konsekwencji, dążył do rozstania? Chęć cofnięcia czasu świadczy o tym, że cokolwiek się stało było nieodwracalne, co zaś mogłoby być sugestią śmierci kobiety, nie ma bowiem nic bardziej nieodmiennego.
Trzeci i czwarty wers tej zwrotki świadczą o tym, że relacja, o której mowa w utworze była dla podmiotu wyjątkowa – cierpiał wiele razy, jednak ta sytuacja jest wyjątkowa. „Trudno, co mi tam”, w moim odczuciu świadczy o desperacji mężczyzny, na niczym mu już nie zależy, w tym również na życiu.
„Świat
się tylko już ze mną kręci
Gwiazdy płoną jak stal
Skasowałaś
mnie w swej pamięci
Aż mi siebie jest żal”
Kwestia o świecie, który kręci się już tylko z podmiotem mogłoby świadczyć o śmierci dziewczyny, o tym, że nie ma jej już tu nie ma. Przeczy temu jednak trzeci wers zwrotki, bowiem jeśli adresatka utworu nie żyje to jak miałaby skasować mężczyznę z swojej pamięci?
Chcąc obstawać przy drodze interpretacji, w której dziewczyna nie żyje, owo skasowanie w pamięci można by odczytywać jako porzucenie ziemskich spraw przez jej duszę, która być może bierze udział w tytułowym balu. Wydaję mi się, że nie jest to jednak to, co miał na myśli autor pisząc Bal. Prawdopodobnie bliższa intencji autora byłaby historia, w której „świat, kręcący się już tylko z podmiotem”, oznacza jego prywatny świat – jego życie, bliskich, znajomych, dom i pracę, w której nie ma już JEJ. Może postanowiła zacząć życie od nowa, wyemigrować lub po prostu rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady, jednak nie dzieli już świata z „nieciekawym facetem”. Z wymowy utworu odnoszę wrażenie, że winnym zakończenia tej miłości jest właśnie on, co sprawia, że oprócz tęsknoty dręczą go również wyrzuty sumienia, że być może skrzywdził swoją ukochaną.
Zakończenie jest otwarte – „nieciekawy facet” cierpi, szwendając się po mieście, być może narazi się na niebezpieczeństwo lub sam targnie się na własne życie. Albo może po prostu wróci do domu upije się i nastąpi kontynuacja jego dotychczasowego życia, w którym JĄ zastąpi jakaś inna ona. Jeśli zaś chodzi o adresatkę, cokolwiek ją spotkało – nie ma jej.